„Dom tysiąca nocy” spodobał mi się dzięki okładce – eleganckiej i zmysłowej, wykorzystującej tajemniczą grę światła i cienia. Moją uwagę zwrócił również tytuł, będący zapowiedzią baśniowej historii, odkryciem sekretów nocy, miejscem niesamowitej opowieści. Częściowo moje oczekiwania zostały spełnione.
Malwina, po tragicznych wydarzeniach zostawia za sobą Polskę i przykre wspomnienia wyruszając do Sorrento, aby opiekować się tam starszą Carlą. Po pewnym czasie do jej codziennych obowiązków dochodzi też sprzątanie i gotowanie dla wnuka Carli, Brunona. Spokojny rytm czytania pozwala poznać przeszłość obu kobiet. Malwina i Carla stopniowo przełamują początkową nieufność, a do tego między Polką a młodym Włochem rodzi się niezwykła więź. Temat niby banalny, ale z pewnością opowiedziany niebanalnie. Proza Mai Wolny jest niezwykle delikatna, a jednocześnie nasycona emocjami. Siłą tej powieści są nie opisywane wydarzenia, a język i sposób narracji. Łatwo byłoby spłycić wydarzenia, o których jest mowa w „Domu tysiąca nocy”, nietrudno byłoby uderzyć w ton zbyt dramatyczny i skupić się na tragicznych wydarzeniach z życia trzech bohaterów. Autorce na szczęście udaje się tego uniknąć.
A jednak pozostaje jakiś niedosyt, czegoś mi brakuje. Historia pięknie opowiedziana, pięknie napisana – to fakt, ale nie będę udawać, że chwyciła mnie za serce i obudziła wielkie emocje. Obiektywnie trzeba docenić język i wrażliwość powieści, subiektywnie – książka zbyt łatwo daje mi o sobie zapomnieć i umieszczam ją w roboczej kategorii: dobrze się czytało, niby mądre, niby piękne, ale nic z tego nie wynika.
Takich książek jest zatrzęsienie, niby cacy, a potem odkładam i właściwie zostaje mi tylko wzruszenie ramionami. Chociaż się podobało, chociaż ładne, zgrabne i powabne.
Pozdrawiam 🙂
Niestety, na książki, które pozostają w pamięci, takie z wyższej półki coraz trudniej trafić.
Mnie „Dom tysiąca nocy” zaskoczył, bo spodziewałam się czegoś zgoła innego. Podobało mi się i to bardzo.
Pozdrawiam 🙂
Liritio, Beatrix, no właśnie 😉
Claudette, ja miałam już trochę podwyższone oczekiwania po licznych recenzjach blogowych 😉
to mam wrazenie ze to bedzie cos podobnego do debiutanckiej „Kary”. Czytałam póki co tylko tą książke. Dom Tysiąca Nocy jeszcze czeka. Ale wiem czego sie chyba spodziewac
Z czystej ciekawości sięgnę po tą książkę 😉
Byłam i jestem zachwycona okładką podobnie jak Ty, ale po Twojej recenzji chyba jednak zapał na zakup tej pozycji leciutko ostygł 🙂
Okładka rzeczywiście bardzo ładna. Książka chyba jednak nie dla mnie:)
A tak na marginesie – wow, na Twoim blogu pada śnieg!:)
kurde to jest straszne, no ile czytamy ksiazek juz nawet nie w ciagu roku, ale przez x lat, i jak malo z nich zapada nam w pamiec, kusi zeby do nich wrocic… szkoda!
a okladka faktycznie bardzo zgrabna
Mary, a Kara Ci się podobała?
Lena173, miłej lektury w takim razie 🙂
Tajemnica, okładka to nie wszystko 😉
Milvanna, pada śnieg, ale żadna to moja zasługa, tylko wordpressa 😉
Wafelek, oby takich książek jednak było mniej niż tych zapadających w pamięć 😉
dziękuję za kartkę i list, jakie dziś do mnie dotarły. Ja swoje kartki wrzuciłam do skrzynki dopiero w poniedziałek. Pozdrawiam.