Moje spotkania z mistrzem zbeletryzowanych biografii były dwojakiego rodzaju – zachwyciłam się „Pasją życia”, ale urok „Pasji utajonych” pozostał dla mnie… utajony właśnie. „Grecki skarb” czytało mi się bardzo dobrze i stanowił on idealną lekturę na świąteczny czas.
„Grecki skarb” opowiada historię małżeństwa Schliemannów, odkrywców Troi. Stone szczegółowo opisuje wszelkie etapy wykopalisk archeologicznych, od problemów ze zdobyciem na nie pozwolenia, przez wstępne poszukiwania, aż po euforię związaną z odkryciem skarbów i następnie katalogowanie zbiorów, ale powieść nie nuży nawet przez minutę.
Główni bohaterowie za sprawą pióra Stone’a ożyli na moich oczach. Widziałam młodziutką Zofię słuchającą z przejęciem planów ekscentrycznego Henryka, bogacza starszego od niej o 30 lat. Oboje wzbudzali mój podziw – Zofia za nieograniczoną cierpliwość, zrozumienie i łagodność w kontaktach z mężem, ale również za jej chęć do poszerzenia horyzontów i gotowość do nauki, a Henryk za niesamowitą wiarę we własne przekonania i dążenie do wyznaczonego celu, nawet wtedy, kiedy nikt inny nie wierzył w jego realizację.
„Grecki skarb” ze spokojnym sumieniem mogę polecić na długie zimowe wieczory. Kiedy za oknem mróz, opisy greckiego słońca na pewno wprawią w dobry nastrój, a optymistyczna wymowa powieści udowadniająca, że warto mieć marzenia i je realizować, dobra jest w każdej sytuacji.