Czytatnik

"To już wasza sprawa, na co trwonicie czas i pieniądze. Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie."

Paryż śladami Toulouse-Lautreca 30 sierpnia, 2009

Filed under: Malarskie i/lub paryskie klimaty,Miejsca/wydarzenia — Lilithin @ 21:12
Tags: ,

Już pół roku minęło od mojej wizyty w Paryżu, przyszedł więc w końcu czas na wspomnienia z tego wyjazdu. A przecież kiedy myśli się „Paryż”, przed oczyma od razu staje słynna wieża, pod którą ulokowali się artyści z kiczowatymi obrazkami, niejako przywodząc na myśl drugie skojarzenie z Paryżem, miastem artystów.

IMG_1510

IMG_1556

„Na pustym terenie Champs-de-Mars powstawało zaczarowane miasto jak z Baśni z tysiąca i jednej nocy […] Rosła wieża Eiffla, z każdym tygodniem stawała się wyższa i smuklejsza. Cała armia roobotników podobna do roju mrówek czepiała się żelaznej, przezroczystej jak koronka konstrukcji, wycelowanej niby strzała w niebiosa. Dziennikarze wpadali na jej widok w ekstazę, gorączkowo szukając najwznioślejszych porównań. Niezmordowanie przypominali czytelnikowi, że była to najwyższa konstrukcja na świecie, wyższa niż Flatiron Building w Nowym Jorku, niż kopuła Świętego Piotra, niż obelisk w Waszyngtonie. Była dwa razy wyższa od piramidy Cheopsa, fundamenty jej sięgały czterdziestu ośmiu stóp w głąb ziemi […]”

Nie sposób też myśleć o malarskim Paryżu bez Montmartre’u, dzielnicy artystycznej bohemy. O malarskiej spuściźnie tego miejsca przypominały okropne, świecące się wieczorami palety, zawieszone między budynkami.

IMG_1735

„Montmartre nie był podobny do reszty Paryża. Chociaż wioska prawnie została przyłączona do miasta w 1860 roku, nie straciła swego odrębnego charakteru. Samo położenie na stromym wzgórzu odróżniało ją od leżacych niżej innych dzielnic, na skalistym stoku niełatwo było budować, a w dodatku znajdowało się tam tylko pięć źródeł świeżej wody […] Odwiedzający Montmartre mieszkańcy innych dzielnic czuli się tam jak na wsi: zbocza, porośnięte trawą i splątanymi krzewami, usiane były wiatrakami, winnicami, ogródkami.

Dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, na  krótko przedtem, nim Henry został uczniem Bonnata, na Montmartre […] zaczęli przeprowadzać się malarze, poeci i muzycy […] Odosobniona, niezbyt dokładnie nadzorowana przez policję dzielnica, w której przez krótki okres mieszkali głównie robotnicy, znów zaczęła przyciągać ludzi będących na bakier z prawem, zwłaszcza prostytutki […] Wszędzie otwierano nowe bary i tancbudy, które wkrótce zaczeła tłumnie nawiedzać cyganeria. Artyści przeprowadzali się na Montmartre, szukając ucieczki przed nudą i mieszczańską obyczajowością, panującą w innych paryskich dzielnicach. „

Winnica na Montmartrze

IMG_1713

IMG_1719

Na położonym na wzgórzu Montmartrze schodów nie brakuje

IMG_1734

IMG_1902

Sklep z pamiątkami

IMG_1924

Na Montmartrze istniały dwa słynne po dziś dzień wiatraki: jeden należał do Le Moulin de la Galette, a drugi do Le Moulin Rouge.

IMG_1738

„Inny nocny lokal, do którego chętnie chadzali Henry i jego przyjaciele, Le Moulin de la Galette, był autentyczną tancbudą dla gminu […] Tu królowała brutalna wulgarność, a ‚koloryt lokalny’ miał odcień brudu i podszyty był niebezpieczeństwem, co wielu odstraszało. Le Moulin de la Galette zaspokajał niewyszukane potrzeby panien sklepowych i robotników fabrycznych, prostytutek i ich alfonsów, biedaków pracujących na dniówkę i szukających wieczornej rozrywki rzezimieszków […]

Kadryla w Le Moulin de la Galette nie tańczyli, jak gdzie indziej, tancerze zawodowi; tutaj występowali amatorzy – każdy mógł spróbować swych sił – którzy ustawiali się w rzędzie i nierówno fikali nogami. Kiedy przy chahut (figura polegająca na wyrzucaniu nogi wysoko w górę) unosiły się spódnice tancerek, widzowie oglądali nie fantazyjne, koronkowe falbanki, lecz codzienną bieliznę. Najlepsze tancerki szybko jednak zdobywały rozgłos i orszak wielbicieli. Zazwyczaj po krótkim czasie przenosiły się do lokali, gdzie płacono im za występy. Trójka najbardziej znanych tancerzy kadrylowych – La Goulue (Nienażarta), La Mome Fromage (Serowa Dziewczyna) i Valentin le Desosse (Giętki Walenty) – karierę zaczynała właśnie w Le Moulin de la Galette.”

Moulin Rouge stał się jednym z ulubionych lokali Toulouse-Lautreca oraz punktem zwrotnym w jego karierze.

„[…] zdarzeniem niezwykle istotnym dla twórczości Henry’ego miało się okazać otwarcie nowego lokalu. 5 października 1889 roku u stóp Montmartre’u otworzył swe podwoje Moulin Rouge; w holu zawisło kupione przez właścicieli duże płótno Henry’ego  ‚Au Cirque Fernando, l’ecuyere’. Lautrec oczywiście był na inauguracji nocnego klubu, towarzyszył mu kuzyn Gabriele Tapie de Celeyran […]”

IMG_1378

(at_the_cirque_fernando)_1887-8

„Le Moulin Roge stało się centrum nocnego życia na butte, symbolem podniecającej paryskiej ‚dekadencji’. Urządzono go z jaskrawym przepychem, zadbano o spektakularne efekty, na przykład obracające się czerwone skrzydła fałszywego wiatraka, obramowane lampkami, służyły w nocy jako punkt orientacyjny. Dyrektorem lokalu był Charles Zidler, geniusz efektów teatralnych […] Klientela Le Moulin Rouge pochodziła z różnych warstw społecznych, ich mieszaniu sie sprzyjała lokalizacja, jako że klub mieścił się na styku dzielnicy robotniczej i tej części miasta, gdzie mieszkała głównie burżuazja […]

W Moulin Rouge Henry wreszcie znalazł się w swoim żywiole. Nieprzyzwoite wybryki, rażąca sztuczność otoczenia, atmosfera ledwo skrywanej lubieżności, atrakcje dostępne zarówno na scenie, jak i za kulisami, odurzające zapachy tytoniu i pudru ryżowego, wszystko to pobudzało go i bawiło.”

Bardzo chciałam też zobaczyć mieszkanie i pracownię Lautreca, zwłaszcza, że mieszkałam jakieś 15 minut piechotą od rue Caulaincourt 21. Ku mojemu zaskoczeniu, na budynku nie było żadnej tablicy informującej o słynnym mieszkańcu kamienicy.

„Po długich poszukiwaniach znalazł wreszcie pracownię na stałe, przy rue Caulaincourt 27 (dziś 21), na południowo-zachodnim rogu ulicy, powyżej Place de Clichy. Miała także osobne wejście od rue Torlaque 5/7 […] W domu tym mieszkali głównie artyści i modelki, wprowadził się tu także Gauzi. Henry szybko zaprzyjaźnił się ze współlokatorami; i znalazł nowe źródła inspiracji, jednym z nich był protegowany Degasa, Federico Zandomeneghi, zwany Zando, garbaty malarz z Wenecji. Zando był bardzo malowniczą postacią, nosił pelerynę a la muszkieter i krzykliwie bronił swoich teorii sztuki. Malował dużo obrazów o tematyce cyrkowej.”

IMG_1752

Boczne wejście. O Lautrecu ani słowa, na tabliczkach są umieszczone informacje o lekarzach mających swoje gabinety w kaminicy – jeden osteopata oraz dwóch psychologów. Muszę przyznać, że trochę dziwnie się poczułam. Chyba tylko nieliczni wiedzą o dawnym lokatorze mieszkania przy rue Caulaincourt 21. Lub też w Paryżu co krok trzeba by umieszczać takie pamiątkowe tabliczki.

IMG_1751

Również inne mieszkanie artysty, przy rue Torlaque w żaden sposób nie upamiętnia sławnego malarza. Ciekawe czy pracujący tam lekarz ogólny, psychiatra i dermatolog zdaja sobie sprawę, kto byłby ich sąsiadem ponad 100 lat temu.

IMG_1748

Toulouse-Lautrec pobierał nauki w pracowni Bonnata. Kiedy ten jednak został profesorem w Ecole des Beaux Arts, musiał zamknąć swoją pracownię i młody malarz zaczał chodzić do Cormona.

” Pracownia Cormona mieściła się przy rue Constance 10 […] Henry szybko przywykł do nowego nauczyciela. Cormon, młodszy i sympatyczniejszy od poprzedniego mistrza, należał do popularnej i przychylniejszej wobec nowych prądów grupy malarzy, zwanych artystami juste milieu (złotego środka) […]

Jego uczniowie przezywali go ‚Pere la Rotule’ (Tatuś Rzepka Kolanowa), zapewne zarówno dlatego, że był bardzo chudy i kościsty, jak i z powodu jego zainteresowania archeologią i prehistorią. Był przez nich bardzo lubiany. Prostolinijny, bezpretensjonalny, uwielbiał żarty i kawały. Zdobył wiele medali i zaszczytów, ale nie traktował ich zbyt poważnie.”

Rue Constance 10 (proszę wybaczyć krzywe zdjęcie). Porzucony niedbale rower wygląda, jakby zostawił go tam spieszący na zajęcia początkujący malarz.

IMG_1756

Henry, podobnie jak inni artyści, zaopatrywał się w farby i inne przybory niezbędne do pracy w sklepie Juliena Tanguy.

„Koledzy Henry’ego z pracowni szukali własnych dróg. Van Gogh zaprowadził Lautreca do sklepu z farbami Juliena (zwanego przez wszystkich ‚Pere’) Tanguy przy rue Clauzel 14, spory kawałek odrue Caulaincourt. Tam, na zapleczu, regularnie spotykali się popołudniami młodzi malarze […] by wieść dyskusje o sztuce. W tym czasie szczególnie interesowała ich perspektywa stosowana przez drzeworytników japońskich, którą od dziesięciu co najmniej lat stosowali także Degas i inni artyści.”

IMG_1762

IMG_1763

Toulouse-Lautrec znany był ze swego upodobania do alkoholu.

„Wczesnym wieczorem Henry w eskorcie silniejszych i wyższych przyjaciół opuszczał pracownię i kuśtykał krętą rue Lepic, aby odwiedzić gromadzące artystów bary, które wyrosły u stóp butte […] Stawał się koneserem trunków. O zmroku lubił etouffer un perroquet (dosłownie: zadusić papugę – bywalcy knajp na Montmartrze określali tak wychylenie szklaneczki zielonego absyntu, powszechnie zwanego perroguet). Wiedziano już wtedy, że absynt, gorzki likier z trującego piołunu, jest niebezpieczny dla zdrowia, ale prawnie zakazano we Francji jego sprzedaży dopiero w roku 1915.”

Rue Lepic

IMG_1743

IMG_1745

IMG_1754

I pomyśleć, że Toulouse-Lautrec to tylko jedna z setek postaci złączonych nierozerwalnie z Paryżem. Aż chciałoby się wybrać na kolejną wyprawę szlakiem innego artysty. Można czytać o losach jakiejś wybitnej postaci, można oglądać jej dzieła. Ale stać pod jej domem i chodzić tymi samymi ścieżakmi, co ona, to już zupełnie inne doświadczenie. W tak pozornie prozaiczny sposób słynny artysta staje się kimś bliższym, człowiekiem z krwi i kości.

Wszystkie cytaty (oprócz pierwszego, który pochodzi z: Pierre La Mure, „Moulin Rouge , tłum. J. Dmochowska, wyd. Muza SA, Warszawa 2006) zaczerpnęłam z: Julia Frey, „Toulouse-Lautrec. Biografia”, tłum. J. Andrzejewska, wyd. W.A.B., Warszawa 2004.

Inne książki związane z paryską bohemą na czytatniku:

Autobiografia Alicji B. Toklas – Gertruda Stein

Księżyc i miedziak – William Somerset Maugham

Paryż Montmartre. Narodziny sztuki nowoczesnej 1860-1920 – Sylvie Buisson, Christian Parisot

Paryż Montparnasse. Rozkwit sztuki nowoczesnej 1910-1940 -Valerie Bougault

Pasja życia – Irving Stone

Księżyc i miedziak – William Somerset Maugham
 

„Moulin Rouge” – Pierre La Mure 30 lipca, 2009

Moulin RougeDo tej pory moje przygody ze zbeletryzowanymi biografiami malarzy nie należały do zbyt udanych. Z trzech przeczytanych, tylko jedna, autorstwa Irving’a Stone’a o van Goghu, wzbudziła we mnie cieplejsze emocje. Dlatego też bardzo byłam ciekawa zachwalanego wszędzie „Moulin Rouge” Pierre’a La Mure’a.

Cóż mogę powiedzieć po lekturze? Książkę czytało się świetnie, choć opisowi początkowych lat życia Lautreca nieco brakowało polotu. Miałam wrażenie, że autor chce je jak najszybciej mieć za sobą (aby nie powiedzieć odbębnić), aby móc już w spokoju prowadzić narrację po przybyciu artysty do Paryża. La Mure świetnie oddał więź łączącą Henry’ego z matką i wielkie oczekiwania rodziny wobec młodego hrabiego. Panorama dekadenckiego Paryża i zmian, jakie przechodził na przełomie wieków, kiedy to Montmartre powoli stawał się atrakcją turystyczną, a nie miejscem bytowania bohemy, również zasługuje na uwagę. Co więcej, powolne zatracanie się artysty w alkoholu jako sposobie na uśmierzenie bólu nóg, jak i zagłuszenie czysto emocjonalnych cierpień zostało przedstawione bardzo sugestywnie. Nie sposób było nie polubić Lautreca, nie sposób było nie wzruszyć się nad jego tragicznym losem. Niejeden czytelnik pewnie zapłakał nad słynnym plakacistą i jego dążeniu do miłości. Mamy więc wszelkie składniki dobrej powieści – barwnie odmalowane tło historyczne, ciekawie zbudowane relacje międzyludzkie, interesującego głównego bohatera, poruszającą historię. Gdybym nie czytała wcześniej świetnej biografii Lautreca autorstwa Julii Frey, pewnie na tym skończyłabym swój pean na cześć znajmości ludzkiej natury i twórczości La Mure’a. Trudno jednak jest się przestawić z bardzo dokładnego i wiarygodnego źródła na zbeletryzowaną biografię bez pewnego buntu i niemych okrzyków: „to przecież nie tak było!” Po książce Frey poprzeczka była postawiona bardzo wysoko i czegoś jednak w „Moulin Rouge” mi brakowało, a najbardziej słynnej ironii Lautreca. W powieści główny nacisk jest postawiony na pęd malarza ku miłości, na pragnieniu byciu kochanym i jego stosunkach z kobietami, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Zgadzam się, każdy pragnie mieć kogoś przy swoim boku i Lautrec na pewno nie był w tym pragnieniu odosobniony, ale nawet jeśli świetnie napisane, to jest to trochę jednopłaszczyznowe potraktowanie tej postaci.

Jaki z tego wniosek? Jeśli czyta się zarówno zbeletryzowane biografie, jak i te ‘prawdziwe’, to lepiej zacząć od tych pierwszych i później tylko poszerzyć i zweryfikować otrzymane wiadomości. Powieść La Mure’a jest wciąż bardzo dobrą książką, ale dla prawdziwie zainteresowanych życiem Lautreca biografia Frey będzie zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.

 

„Toulouse-Lautrec. Biografia” – Julia Frey 24 Maj, 2009

toulouse-lautrec

Z wielkimi artystami bywa tak, że zazwyczaj znamy niektóre ich dzieła i może kilka faktów z życia prywatnego. Najczęściej jednak nie wiemy, jaki człowiek kryje się za danym obrazem lub książką. Podobnie było z moją wiedzą o Lautreku. Kojarzyłam kilka obrazów, kilka plakatów, kabaret Le Chat Noir i Bruyant’a. Wiedziałam, że Lautrec lubił pajacować. Nic więcej. Julia Frey wypełniła tę lukę. Biografia jest dość pokaźnym tomiszczem, ok. 600 stron, do tego w większym formacie, ale nie nuży ani przez moment.

Frey zręcznie prowadzi czytelnika przez wszystkie etapy życia Henry’ego. Dzieciństwo, pierwsze problemy ze zdrowiem, trudny kontakt z ojcem nieco oderwanym od rzeczywistości, niezdolnym do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, który wsiadając do pociągu zapomniał o swojej żonie i zostawił ją na peronie. Etap nauki w pracowni Bonnata, typowego akademickiego malarza, którego nie interesowały żadne innowacje artystyczne to jednocześnie czas, w którym Henry zaczął się odsuwać od swojej klasy (był w końcu hrabią de Toulouse) i poznawać uciechy życia artystycznej bohemy Montmartru. Przyjaciel Henry’ego, Salis, w pismie „Le Chat Noir”

„opublikował swój nekrolog, zawiadamiający, że popełnił samobójstwo. Jako powód podano przekonanie Salisa, że ostatnia […] powieść Zoli ‘Kuchenne schody’ jest plagiatem jego własnego, oczywiście niepublikowanego dzieła. Czytelników zaproszona na pogrzeb, a kondukt prowadził sam Salis, odziany w złoty strój.”*

Kolejne losy artysty – dalsze doskonalenie talentu, udział w wystawach, popularność zdobyta dzięki afiszom, a także coraz większe zatracanie się w alkoholu i pobyt w szpitalu psychiatrycznym – są nie mniej interesujące.

Frey stworzyła dzieło godne najwyższego uznania. Znalezione przez nią w Harry Ransom Humanities Research Center listy rodziny Toulouse-Lautreców pozwoliły autorce na dokładne wgłebienie się w życie Henry’ego. Również przygotowanie Frey do tematu robi wrażenie – bibliografia zajmuje ponad 10 stron, dodatkowo autorka kosultowała się z pediatrami, endokrynologami, psychiatrami i innymi lekarzami. Co najważeniejsze – stworzyła przy tym poruszające studium cierpiącego, wrażliwego człowieka, którego odwagę można podziwiać, którego konsekwencja i wytrwałość w dążeniu do celu budzi szacunek, a  ironiczne komentarze i błazenady – uśmiech na twarzy. I w końcu – los człowieka, nad którym można zapłakać. Poruszająca książka.

—–

* Julia Frey, „Toulouse-Lautrec. Biografia”, tłum. Joanna Andrzejewska, wyd. WAB 2004, s. 171.

 

„Paryż Montmartre. Narodziny sztuki nowoczesnej 1860-1920” – Sylvie Buisson i Christian Parisot

paryz montmartre

Pierwsze skojarzenia z paryskim Montmartrem to chyba nieskrępowane niczym środowisko bohemy artystycznej, szalone noce i dziekie dyskusje w kabaretach. Słysząc nazwę tej dzielnicy mamy przed oczyma takie nazwiska jak Monet, Degas, Toulouse-Lautrec, van Gogh czy Picasso. Wzgórze Montmartru inspirowało jednak już setki lat przed tym, zanim artyści zaczęli się spotykać w Chat Noir. Już w starożytności było ono miejscem kultu Rzymian, Celtowie uważali je za święte, a chrześcijanie gromadzili się w tamtejszych kamieniołomach. Magia Montmartru przetrwała do drugiej połowy XIX wieku i właśnie ten okres opisuje Sylvie Buisson i Christian Parisot.

„Paryż Montmartre. Narodziny sztuki nowoczesnej 1860-1920” to pięknie wydana książką, z robiącą wrażenie ilością kolorowych reprodukcji najznamienitszych i najbardziej wpływowych malarzy tamtejszych czasów. Dodatkowym atutem są również stare fotografie umożliwiające czytelnikom ujrzenie Montmartru takim, jakim widzieli go Monet czy Pisarro. Wraz z autorami udajemy się do Chat Noir, poznajemy Aristide’a Bruyant’a w czarnym ubraniu, czerwonym szaliku, wielkim kapeluszu i butach strażackich, którego na swoim plakacie unieśmiertelnił Toulouse-Lautrec. Co więcej, na ostatnich stronach jest mapka wraz z adresami najbardziej znanych kawiarń i kabaretów oraz domów przedstawicieli cyganerii, co może ułatwić wędrówkę ich śladami po Montmartrze.

Sylwetki malarzy przedstawione są zwięźle i autorzy skupiają się głównie na ich działalności na Montmartrze. Od czasu do czasu, autorzy wspomną jakąś anegdotę z życia artystów lub zacytują opinie innych ludzi o ich dziełach, które dziś budzą uśmiech na twarzy (np. Braque o „Pannach z Avignionu” Picassa: „szczerze mówiąc, ten sposób malowania przypomina picie benzyny”). Tu właśnie następuje pewien zgrzyt – cytatów jest dość sporo, ale źródeł brak. Owszem, na końcu książki jest podana bibliografia, ale skąd wiedzieć, które źródło jako pierwsze przedstawiło reakcję Braque’a? Czasami miałam ochotę przeczytać coś więcej o którymś malarzu i brakowało jednak tych przypisów.

Całość robi wrażenie pozytywne i czyta się w miarę szybko z radością przeglądając reprodukcje obrazów. Różnych nazwisk, miejsc, adresów, faktów jest bardzo dużo i obawiam się, że dla osoby niezbyt zainteresowanej sztuką lub dopiero rozpoczynającej swoją podróż po meandrach artystycznych prądów, ta pozycja może wydawać się trochę nużąca. Jeśli wspomniane wcześniej nazwiska nie rodzą znaków zapytania w głowie, „Paryż Montmartre” będzie całkiem przyjemną lekturą, zachęcającą do dalszych poszukiwań.