Już pół roku minęło od mojej wizyty w Paryżu, przyszedł więc w końcu czas na wspomnienia z tego wyjazdu. A przecież kiedy myśli się „Paryż”, przed oczyma od razu staje słynna wieża, pod którą ulokowali się artyści z kiczowatymi obrazkami, niejako przywodząc na myśl drugie skojarzenie z Paryżem, miastem artystów.
„Na pustym terenie Champs-de-Mars powstawało zaczarowane miasto jak z Baśni z tysiąca i jednej nocy […] Rosła wieża Eiffla, z każdym tygodniem stawała się wyższa i smuklejsza. Cała armia roobotników podobna do roju mrówek czepiała się żelaznej, przezroczystej jak koronka konstrukcji, wycelowanej niby strzała w niebiosa. Dziennikarze wpadali na jej widok w ekstazę, gorączkowo szukając najwznioślejszych porównań. Niezmordowanie przypominali czytelnikowi, że była to najwyższa konstrukcja na świecie, wyższa niż Flatiron Building w Nowym Jorku, niż kopuła Świętego Piotra, niż obelisk w Waszyngtonie. Była dwa razy wyższa od piramidy Cheopsa, fundamenty jej sięgały czterdziestu ośmiu stóp w głąb ziemi […]”
Nie sposób też myśleć o malarskim Paryżu bez Montmartre’u, dzielnicy artystycznej bohemy. O malarskiej spuściźnie tego miejsca przypominały okropne, świecące się wieczorami palety, zawieszone między budynkami.
„Montmartre nie był podobny do reszty Paryża. Chociaż wioska prawnie została przyłączona do miasta w 1860 roku, nie straciła swego odrębnego charakteru. Samo położenie na stromym wzgórzu odróżniało ją od leżacych niżej innych dzielnic, na skalistym stoku niełatwo było budować, a w dodatku znajdowało się tam tylko pięć źródeł świeżej wody […] Odwiedzający Montmartre mieszkańcy innych dzielnic czuli się tam jak na wsi: zbocza, porośnięte trawą i splątanymi krzewami, usiane były wiatrakami, winnicami, ogródkami.
Dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, na krótko przedtem, nim Henry został uczniem Bonnata, na Montmartre […] zaczęli przeprowadzać się malarze, poeci i muzycy […] Odosobniona, niezbyt dokładnie nadzorowana przez policję dzielnica, w której przez krótki okres mieszkali głównie robotnicy, znów zaczęła przyciągać ludzi będących na bakier z prawem, zwłaszcza prostytutki […] Wszędzie otwierano nowe bary i tancbudy, które wkrótce zaczeła tłumnie nawiedzać cyganeria. Artyści przeprowadzali się na Montmartre, szukając ucieczki przed nudą i mieszczańską obyczajowością, panującą w innych paryskich dzielnicach. „
Winnica na Montmartrze
Na położonym na wzgórzu Montmartrze schodów nie brakuje
Sklep z pamiątkami
Na Montmartrze istniały dwa słynne po dziś dzień wiatraki: jeden należał do Le Moulin de la Galette, a drugi do Le Moulin Rouge.
„Inny nocny lokal, do którego chętnie chadzali Henry i jego przyjaciele, Le Moulin de la Galette, był autentyczną tancbudą dla gminu […] Tu królowała brutalna wulgarność, a ‚koloryt lokalny’ miał odcień brudu i podszyty był niebezpieczeństwem, co wielu odstraszało. Le Moulin de la Galette zaspokajał niewyszukane potrzeby panien sklepowych i robotników fabrycznych, prostytutek i ich alfonsów, biedaków pracujących na dniówkę i szukających wieczornej rozrywki rzezimieszków […]
Kadryla w Le Moulin de la Galette nie tańczyli, jak gdzie indziej, tancerze zawodowi; tutaj występowali amatorzy – każdy mógł spróbować swych sił – którzy ustawiali się w rzędzie i nierówno fikali nogami. Kiedy przy chahut (figura polegająca na wyrzucaniu nogi wysoko w górę) unosiły się spódnice tancerek, widzowie oglądali nie fantazyjne, koronkowe falbanki, lecz codzienną bieliznę. Najlepsze tancerki szybko jednak zdobywały rozgłos i orszak wielbicieli. Zazwyczaj po krótkim czasie przenosiły się do lokali, gdzie płacono im za występy. Trójka najbardziej znanych tancerzy kadrylowych – La Goulue (Nienażarta), La Mome Fromage (Serowa Dziewczyna) i Valentin le Desosse (Giętki Walenty) – karierę zaczynała właśnie w Le Moulin de la Galette.”
Moulin Rouge stał się jednym z ulubionych lokali Toulouse-Lautreca oraz punktem zwrotnym w jego karierze.
„[…] zdarzeniem niezwykle istotnym dla twórczości Henry’ego miało się okazać otwarcie nowego lokalu. 5 października 1889 roku u stóp Montmartre’u otworzył swe podwoje Moulin Rouge; w holu zawisło kupione przez właścicieli duże płótno Henry’ego ‚Au Cirque Fernando, l’ecuyere’. Lautrec oczywiście był na inauguracji nocnego klubu, towarzyszył mu kuzyn Gabriele Tapie de Celeyran […]”
„Le Moulin Roge stało się centrum nocnego życia na butte, symbolem podniecającej paryskiej ‚dekadencji’. Urządzono go z jaskrawym przepychem, zadbano o spektakularne efekty, na przykład obracające się czerwone skrzydła fałszywego wiatraka, obramowane lampkami, służyły w nocy jako punkt orientacyjny. Dyrektorem lokalu był Charles Zidler, geniusz efektów teatralnych […] Klientela Le Moulin Rouge pochodziła z różnych warstw społecznych, ich mieszaniu sie sprzyjała lokalizacja, jako że klub mieścił się na styku dzielnicy robotniczej i tej części miasta, gdzie mieszkała głównie burżuazja […]
W Moulin Rouge Henry wreszcie znalazł się w swoim żywiole. Nieprzyzwoite wybryki, rażąca sztuczność otoczenia, atmosfera ledwo skrywanej lubieżności, atrakcje dostępne zarówno na scenie, jak i za kulisami, odurzające zapachy tytoniu i pudru ryżowego, wszystko to pobudzało go i bawiło.”
Bardzo chciałam też zobaczyć mieszkanie i pracownię Lautreca, zwłaszcza, że mieszkałam jakieś 15 minut piechotą od rue Caulaincourt 21. Ku mojemu zaskoczeniu, na budynku nie było żadnej tablicy informującej o słynnym mieszkańcu kamienicy.
„Po długich poszukiwaniach znalazł wreszcie pracownię na stałe, przy rue Caulaincourt 27 (dziś 21), na południowo-zachodnim rogu ulicy, powyżej Place de Clichy. Miała także osobne wejście od rue Torlaque 5/7 […] W domu tym mieszkali głównie artyści i modelki, wprowadził się tu także Gauzi. Henry szybko zaprzyjaźnił się ze współlokatorami; i znalazł nowe źródła inspiracji, jednym z nich był protegowany Degasa, Federico Zandomeneghi, zwany Zando, garbaty malarz z Wenecji. Zando był bardzo malowniczą postacią, nosił pelerynę a la muszkieter i krzykliwie bronił swoich teorii sztuki. Malował dużo obrazów o tematyce cyrkowej.”
Boczne wejście. O Lautrecu ani słowa, na tabliczkach są umieszczone informacje o lekarzach mających swoje gabinety w kaminicy – jeden osteopata oraz dwóch psychologów. Muszę przyznać, że trochę dziwnie się poczułam. Chyba tylko nieliczni wiedzą o dawnym lokatorze mieszkania przy rue Caulaincourt 21. Lub też w Paryżu co krok trzeba by umieszczać takie pamiątkowe tabliczki.
Również inne mieszkanie artysty, przy rue Torlaque w żaden sposób nie upamiętnia sławnego malarza. Ciekawe czy pracujący tam lekarz ogólny, psychiatra i dermatolog zdaja sobie sprawę, kto byłby ich sąsiadem ponad 100 lat temu.
Toulouse-Lautrec pobierał nauki w pracowni Bonnata. Kiedy ten jednak został profesorem w Ecole des Beaux Arts, musiał zamknąć swoją pracownię i młody malarz zaczał chodzić do Cormona.
” Pracownia Cormona mieściła się przy rue Constance 10 […] Henry szybko przywykł do nowego nauczyciela. Cormon, młodszy i sympatyczniejszy od poprzedniego mistrza, należał do popularnej i przychylniejszej wobec nowych prądów grupy malarzy, zwanych artystami juste milieu (złotego środka) […]
Jego uczniowie przezywali go ‚Pere la Rotule’ (Tatuś Rzepka Kolanowa), zapewne zarówno dlatego, że był bardzo chudy i kościsty, jak i z powodu jego zainteresowania archeologią i prehistorią. Był przez nich bardzo lubiany. Prostolinijny, bezpretensjonalny, uwielbiał żarty i kawały. Zdobył wiele medali i zaszczytów, ale nie traktował ich zbyt poważnie.”
Rue Constance 10 (proszę wybaczyć krzywe zdjęcie). Porzucony niedbale rower wygląda, jakby zostawił go tam spieszący na zajęcia początkujący malarz.
Henry, podobnie jak inni artyści, zaopatrywał się w farby i inne przybory niezbędne do pracy w sklepie Juliena Tanguy.
„Koledzy Henry’ego z pracowni szukali własnych dróg. Van Gogh zaprowadził Lautreca do sklepu z farbami Juliena (zwanego przez wszystkich ‚Pere’) Tanguy przy rue Clauzel 14, spory kawałek odrue Caulaincourt. Tam, na zapleczu, regularnie spotykali się popołudniami młodzi malarze […] by wieść dyskusje o sztuce. W tym czasie szczególnie interesowała ich perspektywa stosowana przez drzeworytników japońskich, którą od dziesięciu co najmniej lat stosowali także Degas i inni artyści.”
Toulouse-Lautrec znany był ze swego upodobania do alkoholu.
„Wczesnym wieczorem Henry w eskorcie silniejszych i wyższych przyjaciół opuszczał pracownię i kuśtykał krętą rue Lepic, aby odwiedzić gromadzące artystów bary, które wyrosły u stóp butte […] Stawał się koneserem trunków. O zmroku lubił etouffer un perroquet (dosłownie: zadusić papugę – bywalcy knajp na Montmartrze określali tak wychylenie szklaneczki zielonego absyntu, powszechnie zwanego perroguet). Wiedziano już wtedy, że absynt, gorzki likier z trującego piołunu, jest niebezpieczny dla zdrowia, ale prawnie zakazano we Francji jego sprzedaży dopiero w roku 1915.”
Rue Lepic
I pomyśleć, że Toulouse-Lautrec to tylko jedna z setek postaci złączonych nierozerwalnie z Paryżem. Aż chciałoby się wybrać na kolejną wyprawę szlakiem innego artysty. Można czytać o losach jakiejś wybitnej postaci, można oglądać jej dzieła. Ale stać pod jej domem i chodzić tymi samymi ścieżakmi, co ona, to już zupełnie inne doświadczenie. W tak pozornie prozaiczny sposób słynny artysta staje się kimś bliższym, człowiekiem z krwi i kości.
Wszystkie cytaty (oprócz pierwszego, który pochodzi z: Pierre La Mure, „Moulin Rouge „, tłum. J. Dmochowska, wyd. Muza SA, Warszawa 2006) zaczerpnęłam z: Julia Frey, „Toulouse-Lautrec. Biografia”, tłum. J. Andrzejewska, wyd. W.A.B., Warszawa 2004.
Inne książki związane z paryską bohemą na czytatniku:
Autobiografia Alicji B. Toklas – Gertruda Stein
Księżyc i miedziak – William Somerset Maugham
Paryż Montmartre. Narodziny sztuki nowoczesnej 1860-1920 – Sylvie Buisson, Christian Parisot
Paryż Montparnasse. Rozkwit sztuki nowoczesnej 1910-1940 -Valerie Bougault
Pasja życia – Irving Stone