Czytatnik

"To już wasza sprawa, na co trwonicie czas i pieniądze. Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie."

„The Djinn in the Nightingale’s Eye” – AS Byatt 26 lutego, 2010

Filed under: Przeczytane — Lilithin @ 13:58
Tags: ,

Słynne “Possession”, nagrodzone w 1990 Bookerem, skutecznie mnie odstraszyło mikroskopijną czcionką i minimalnymi odstępami między linijkami, ale na bibliotecznej półce znalazłam zbiór 5 baśni A.S. Byatt pt. “The Djinn in the Nightingale’s Eye”, wydany również w Polsce kilka lat temu, ale z tego, co widzę, w okrojonej wersji z 3 baśniami.

Przyznam, że na początku byłam trochę zawiedziona. Dwie pierwsze baśnie (“Glass Coffin” i  “Gode’s Story”) wydawały mi się zbyt konwencjonalne i choć napisane pięknym językiem doskonale przenosiły do magicznego świata, nie zachwyciły mnie niczym nowym. Kolejna opowieść, “The Story of the Eldest Princess”, to nie tylko baśń, ale i komentarz na temat samego gatunku, przewrotna zabawa z konwencją. Najstarsza księżniczka opuszcza zamek mając do spełnienia misję ocalenia królestwa. Będąc jednak oczytaną młodą damą, zdaje sobie sprawę, że jako najstarsza z trzech sióstr jest skazana na porażkę. Czuje, że jest ‘uwięziona w opowieści’ i zastanawia się, jak odmienić typowy dla baśni bieg wydarzeń. Kolejna historia, “Dragon’s Breath”, jest najbardziej ponurą w tym zbiorze. Byatt napisała ją w ramach projektu pomocy ofiarom wojny w Sarajewie. Ostatnia i tytułowa baśń należy zdecydowanie do moich ulubionych. Osadzona w czasach współczesnych, koncentruje się na osobie Gillian Perholt, narratologa (istnieje takie słowo w naszym języku?) przybywającego do Turcji na konferencję naukową poświęconą oczywiście baśniom. „The Djinn in the Nightingale’s Eye” to wielopłaszczyznowa historia, w której łączą się przeszłość z teraźniejszością, magia z prozą życia, tradycja europejska z orientalną. Byatt nawiązuje do narracji z „Opowieści kanterberyjskich” i „Baśni z tysiąca i jednej nocy” tworząc jedną, spójną, niezwykle bogatą, zmysłową i uzupełniającą się całość. Znaleźć tu można również komentarz o roli kobiet zarówno w literaturze, jak i w realnym świecie:

For the stories of women’s lives in fiction are the stories of stopped energies.*

It is because I am a woman, I cannot get out of here, I must sit here and wait for my fate, if only I were not a woman I could go out and do something.**

Zdecydowanie polecam. Warto przenieść się choć na chwilę do baśniowego świata stworzonego przez Byatt za pomocą pięknych słów i literackich odniesień. Sama bardzo żałuję, że musiałam książkę oddać do biblioteki, bo chętnie jeszcze bym wróciła do „The Eldest Princess” i tytułowej opowieści.

—–

* Byatt, A.S.:The Djinn in the Nightingale’s Eye. London: Chatto and Windus, 1994, s.121.

** Tamże, s. 248

 

„The Bloody Chamber” – Angela Carter 10 sierpnia, 2009

Filed under: Przeczytane — Lilithin @ 23:32
Tags: , , ,

bloody chamber

Jak już kiedyś wspominałam, opowiadania nie należą do szczególnie lubianego przeze mnie gatunku literackiego (chyba, że natrafię na coś naprawdę dobrego, jak np. Joyce Carol Oates) Bardzo lubię za to baśnie. Kiedy przez przypadek przeczytałam „The Company of Wolves” („Towarzystwo wilków) Angeli Carter, wiedziałam, że mimo krótkiej formy, jej opowiadania przypadną mi do gustu.

Carter podjęła się zadania napisania baśni na nowo, dając głos kobiecym bohaterkom tychże. Tytułowa „The Bloody Chamber” („Krwawa komnata”) to inna wersja Sinobrodego, są też dwie wariacje na temat Pięknej i Bestii, Kot w butach, opowieść oparta na legendach o wampirach oraz trzy odsłony Czerwonego kapturka, z czego jedna czerpie jeszcze z „Po drugiej stronie lustra” Lewisa Carrolla. Kobiety w opowiadaniach to z pewnością nie bezbronne istotki, zdane na pomoc mężczyzn. Przeciwnie, to silne i aktywne heroiny, które podążając za własnymi, często zwierzęcymi instynktami poznają swoją prawdziwe ja. Kobiety biorąc kontrolę nad własną seksualnością przechodzą swego rodzaju akt nowych narodzin.

Język Carter jest niezwykle bogaty, a opisy sugestywne. Czytaniu wciąż towarzyszy dreszcz grozy i poczucie zagrożenia, a niepowtarzalne zakończenia znanych baśni jeszcze te uczucia pogłębiają. Miejsce akcji to często odizolowane od świata miasteczka lub wioski na prowincji z surowymi warunkami do życia. Kontrast między cywilizacją a wrogą i niebezpieczną naturą (lasem) to powtarzający się motyw u Carter, a każde opowiadanie to istna kopalnia znaczeń i symboli.

Czytając „The Bloody Chamber” nie mogłam się nadziwić nad doskonałością formy, baśnie Carter są idealnie wyważone, jedno zdanie mniej lub więcej i efekt nie byłby już ten sam. Intertekstualność, elementy gotyku, baśniowa atmosfera, łamanie konwencji oraz ciemne zakamarki kobiecej seksualności stanowią o niezwykłości tego niewielkiego tomu. Ja jestem zachwycona.

 

„Baśnie barda Beedle’a” – JK Rowling 24 Maj, 2009

Filed under: Przeczytane — Lilithin @ 15:13
Tags:

beedle3

Niełatwo chyba by było znaleźć kogoś, kto nigdy nie słyszał o Harrym Potterze. Przygody młodego czarodzieja podbiły serca czytelników na całym świecie i sama znam kilka osób, którym było autentycznie smutno z powodu zakończenia serii. Po przeczytaniu ostatniego tomu, który moim zdaniem był najsłabszy, nie odczuwałam specjalnego żalu, że to już koniec perypetii Harry’ego, Rona i Hermiony. Z przyjemnością jednak sięgnęłam po „Baśnie Barda Beedle’a”. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam i ich wydaniu, podchodziłam trochę sceptycznie do całego pomysłu, zastanawiając się, czy Rowling nie chodzi tylko o zdobyciu paru dodatkowych milionów. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu dochód ze sprzedaży został przeznaczony na cele charytatywne.

Sama książka to właściwie czytanka na jeden krótki wieczór. Trochę zaskoczył mnie tak mały format i niewielka zawartość zaledwie pięciu baśni. Gdyby jeszcze wyciąć komentarze Dumbledore’a, zostałoby naprawdę niewiele. Dlaczego wyciąć? Nie wiem, czy JK Rowling tak nisko ceni swoich czytelników, aby nie dać im szansy na samodzielne zinterpretowanie baśni, ale coś wydaje mi się, że nawet bez notatek profesora Hogwartu większość byłaby w stanie odczytać morał, a młodszym czytelnikom pomogliby w tym rodzice.

Ogólnie jednak przyjemna lektura, z cieszącą oczy szatą graficzną i ilustracjami i jeszcze ze szczytnym celem.